Nie wiem czy górale jedzą takie jajka. Bryndza kojarzy mi się z tym
regionem, stąd nazwa. Przepis powstał, jak to często bywa z genialnymi daniami,
z przypadku. Spodziewałam się gości a w lodówce jajka i bryndza. Zaczęłam
kombinować i tym razem wyszło coś pysznego.
Kolorowe, nadziewane jajka ładnie
wyglądają, ale żeby były też smaczne trzeba się postarać. Sprawdziłam wiele
przepisów i niestety jajka często są mdłe. Tu charakterystyczny smak bryndzy
odwala praktycznie całą robotę. Parę dodatków i powstaje pyszne, niepowtarzalne
danie. Do tego ładne, kolorowe. Doskonały pomysł na stół wielkanocny.
Liczba ugotowanych jajek musi być podzielna przez dwa. Ja robię z
8-10. Delikatnie wkładamy je do wrzątku, żeby nie popękały. Gotujemy 8, góra 10
minut. Przelewamy zimną wodą obieramy delikatnie. Przekrajamy na pół i
wyciągamy żółtka. Dzielimy na pół i wkładamy do miseczek. Do jednej dodajemy
pół opakowania sera bryndza (jakieś 60g), posiekaną natkę i koperek, musztardę,
majonez, sok z cytryny, szczyptę kurkumy dla podkreślenia koloru. W drugiej
miseczce lądują suszone pomidory pokrojone drobniutko, pesto, majonez, bazylia,
sok z cytryny i oczywiście druga połowa serka. Masy mieszamy, doprawiamy
pieprzem. Solić zazwyczaj już nie trzeba, bo bryndza ;) Masą nadziewamy białka
i śliczne, a przy okazji smaczne jajeczka gotowe!
Majonez (1-2 łyżki na każdą masę)
120-150g sera bryndza
Natka pietruszki
Koperek
Świeża bazylia
Szczypta kurkumy
2-3 suszone pomidory w oleju
Łyżeczka Pesto
Łyżeczka musztardy
Sok z cytryny
Pieprz